Takeda

 ›  › Takeda

Rozrywka

Takeda

Takeda

Większość RTS-ów jest podobna do siebie jak dwie krople wody. Takeda próbuje być inna. Czy uda jej się ta trudna sztuka?

Rzecz dzieje się w feudalnej Japonii, w wieku XVI-tym (epoka Sengoku), kiedy to po drogach i drużkach spacerowali samurajowie, w portach pojawiali się pierwsi chrześcijańscy misjonarze, Akira Kurosawa kręcił swe cudowne filmy (a przynajmniej niektóre z nich wyglądały tak jakby były wówczas kręcone :), zaś walki poszczególnych klanów pozwalały zwykłym ludziom zapomnieć znaczenie słowa 'pokój’. To pierwsza i dla wielu największa zaleta Takeda – otóż podobnie jak słynna seria Close Combat, omawiana gra bazuje na faktach, zapisanych w kronikach i opisanych w podręcznikach historii. Przedstawiono w niej jakże charakterystyczne dla tamtych czasów formacje (kto grał w Shogun: Total War, pewno się domyśla, o co chodzi), autentycznych wodzów, prawdziwe bitwy i wszystkie inne realia historyczne, o jakich umiarkowany japonofil mógłby sobie pomarzyć.

Jednym z XVI-wiecznych japońskich władców był Takeda Shingen, głowa rodu Takeda i pan prowincji Kai. Obecnie uważa się go za jednego z największych i najzdolniejszych taktyków w historii Kraju Kwitnącej Wiśni. Nic dziwnego, że to właśnie on stał się centralną postacią programu firmy Magitech. W zniszczonej podziałami i wojnami klanów Japonii ten dziarski lider miał sporo do zrobienia. Wyśnił mu się zjednoczony Nippon (podobnie jak i Łokietkowi zamarzyła się Polska do kupy pozbierana), a że niektóre sny mają to do siebie, że są przepiękne i fajnie by je zrealizować… reszty można się domyślić. Droga do Kyoto, po władzę i polityczną stabilność, stoi przed graczem otworem!

Cechą charakterystyczną Takedy jest nieco uproszczona grafika, przypominająca na mapach ogólnych znane Europa Universalis, zaś podczas bitew chociażby pirackie Cutthroats. Możliwość odpalenia programu w naprawdę wysokiej rozdzielczości (co to dla niej 1024×768?) oraz zaawansowana sztuczna inteligencja rekompensują tą wadę. Sama rozgrywka nie bazuje zaś na ilości produkowanych wojsk, jak to zazwyczaj bywa, a na taktyce (m.in. kierowanie oddziałami liczącymi do 40 osób czy możliwość ustawienia ich w 12 formacji). Poszczególne starcia należy dokładnie przemyśleć i zaplanować, i to nie tylko podczas samej walki, ale na długo przed nią. Bez ściągnięcia odpowiedniej liczby odpowiednich wojsk, zawarcia licznych porozumień polityczno-strategicznych, zaatakowania we właściwym miejscu i o właściwym czasie nie ma co myśleć o sukcesie.

Sama kampania nie jest – zdaniem autorów – liniowa; zmienia się w zależności od decyzji gracza oraz od wydarzeń na polach bitew. Oczywiście wykazuje spore związki z historią, jednak tak naprawdę daje sporo swobody osobie bawiącej się, chociażby dlatego, że o zabawę w tym programie chodzi. Bardziej konserwatywnych graczy zadowoli pewno informacja, wedle której każdą bitwę można rozegrać osobno, poza kampanią, a wówczas toczyć się będzie ona zgodnie z tym, co miało miejsce w rzeczywistości. Jest też tryb multiplayer, pozwalający zmierzyć się z niezbyt sztuczną inteligencją kolegi siedzącego gdzieś po drugiej stronie sieci. Czy to jednak wystarczy, by Takeda odniosła sukces? Na to pytanie jeszcze nikt nie zna odpowiedzi.

Ciekawe wpisy:

Takeda Reviewed by on sobota, 15 grudnia, 2018 .

Takeda Większość RTS-ów jest podobna do siebie jak dwie krople wody. Takeda próbuje być inna. Czy uda jej się ta trudna sztuka? Rzecz dzieje się w feudalnej Japonii, w wieku XVI-tym (epoka Sengoku), kiedy to po drogach i drużkach spacerowali samurajowie, w portach pojawiali się pierwsi chrześcijańscy misjonarze, Akira Kurosawa kręcił swe cudowne filmy (a

ABOUT AUTHOR /